wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział VII

Wysiadłam z samochodu, i poprawiłam dziewczęcą sukienkę, w kwiatki, która lekko zmięła się podczas jazdy. Spojrzałam na siebie, i przeraziłam się widząc swój delikatny wygląd. Specjalnie kupiłam te ciuchy, żeby zrobić pierwsze dobre wrażenie na chłopaku. Większość lubiła w końcu aż za kobiece ciuchy, więc i tym razem musiało tak być. Pospiesznie weszłam do kliniki, i udałam się do sali Mata.
- Cześć. - Uśmiechnęłam się gdy popatrzył na nią, znad swojej torby, do której pakował rzeczy z pobytu w szpitalu.
- Hej? - Poprawił włosy, i wrócił do czynności.
- Pomyślałam że zabiorę Cię może na jakieś ciastko, za to - wskazałam na jego bliznę, na ramieniu.
- Serio? - Popatrzył, na mnie ironicznie, ale nie mogłam dać za wygraną.
- Czemu nie chcesz? - Zrobiłam smutną minę. Już nawet do czegoś takiego się zniżałam byleby pokazać że nie zadziera się ze mną.
- Rodzice mieli po mnie przyjechać, no ale mogę zrobić dla Ciebie wyjątek - tak po pierwsze. A po drugie, to - przeszył mnie wzorkiem, na co skrzywiłam się nieznacznie - Ty, i takie ciuchy? Na nic bardziej oryginalnego nie było Cię stać? - Posłał mi szczery uśmiech.
- Dzięki. - Przechyliłam głowę. - Naprawdę. A tak się starałam.
- Wolę Cię w wersji tych bardziej odważnych ciuchów, niż koronki, kwiatków i różu. - Parsknął śmiechem jeszcze raz przyglądając się mojemu ubiorowi, i wyszliśmy.

- Blee? - Zmarszczył brwi.
- No tak. Nie zbyt przyjemna osoba. A przy okazji to może mógłbyś jej powiedzieć żeby dała mi spokój. - Zamieszałam łyżeczką w kawie, patrząc na lód który pływał na jej powierzchni.
- To po to chciałaś żebyśmy tu przyjechali? - Wbił we mnie zimny wzrok.
- No co Ty. - Spojrzałam na niego pewnie. - Czemu masz mnie od razu za taką złą dziewczynę, która wszystkich okłamuje i wykorzystuje? - Skłamałam, a on uniósł brwi.
- Wiesz bawisz się w taki syf, więc myślę że to dlatego. - Oparł się, o krzesło, przyglądając mi się uważnie.
- A Ty nie? Też mogłabym Cię uważać za takiego kolesia, a jednak jakoś Cię nie oceniam szczególnie. - Mruknęłam, udając złość.
- Może masz trochę racji. Sory. - Rzucił na odczepne. - Będę szedł, szykuje się dzisiaj impreza.
- Gdzie? - Poprawiłam włosy.
- U kumpla. Olivier. - Dodał widząc pytający wyraz mojej twarzy.
- Znam kolesia. - Uśmiechnęłam się. - Dzwonił do mojego chłopaka żebyśmy wpadli. - Podniosłam lewy kącik ust.
- Przyjdziecie? - Wstał, i zabrał swój telefon ze stolika.
- Tak. - Pożegnałam się z nim krótko, i wybrałam numer Britanego, by potwierdzić dzisiejsze wyjście.

- Wyglądasz nieziemsko. - Usłyszałam szept tuż przy moim ucho. Tym razem strój musiał być bardziej trafiony, w gusta Mata.
- Ty też całkiem nieźle. - Zaśmiałam się o odwróciłam, by pocałować swojego chłopaka.
- Dziękuje. - Objął mnie w pasie, i złożył pocałunek na moich ustach.
Lubiłam ciemnowłosego chłopaka. Nawet bardzo. Ale nie było w tym związku mowy o miłości. Od samego początku dobrze się rozumieliśmy, ale to tyle. Całkiem inne charaktery, i priorytety, były największą przeszkodą, na zaiskrzenie pomiędzy nami. Odsunęłam się nieznacznie, i spytałam:
- Idziemy?
- Tak, tak chodźmy. - Wziął mnie za rękę i zeszliśmy. Coraz bardziej to wszystko mi się podobało.
© Agata | WioskaSzablonów
Resurgere and Grinmir-stock