piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział II

-Cześć -usiadłam obok chłopaka o kolorze włosów ciemnego blondu i niebieskich oczach. Był ubrany w szarą koszulkę, czarne rurki i również czarne vansy, a w ręce trzymał szklankę z mojito.
-Hej -uśmiechnął się -Mat jestem -podał mi dłoń
-Avril -uścisnęłam ją i oparłam się o oparcie sofy
-Miła impreza, nie tak dużo ludzi, wszyscy znajomi. Świetne towarzystwo -wziął łyk trunku
-Najlepsze imprezy u Satiany -teatralnie wskazałam ręką na dziewczynę która rozmawiała ze swoim chłopakiem -ale szczerze, to Cię nie kojarzę.
-Nie mieszkałem tu, ale szybko się zadomowiłem.
-Sam przyjechałeś?
-Nie, rodzice kupili tu jakąś firmę czy coś, nie interesuję mnie to.
-A, dorabiasz gdzieś?
-No -zawahał się -można powiedzieć, ale lepiej o tym nie rozmawiać.
-Jasne -wzięłam łyk alkoholu w szklance. Wstałam z kanapy i podeszłam do Satiany. Złapałam ją za ramię, i odwróciłam w swoją stronę.
-To jakiś kryminalista? -kątem oka spojrzałam na chłopaka z którym rozmawiałam chwilę temu
-Nie wiem, ale Ty jesteś kryminalistką więc chyba powinnaś wiedzieć jak oni się zachowują -mruknęła i wróciła do tańczenia z innymi ludźmi. Impreza zaczęła się rozkręcać, alkohol lał się strumieniem. Wszyscy byli znieczuleni, zabawni i beztroscy. Resztkami czystego umysłu zadzwoniłam po taksówkę. Wsiadłam do wściekle żółtego samochodu i ze śmiechem trzasnęłam drzwiami. Kierowca popatrzył na mnie ze zdumioną miną i odpalił wóz.
-Jesteśmy -zatrzymał samochód
-Ach tak -rozglądnęłam się po ulicy -proszę -dałam mu do ręki banknot i wysiadłam. Chwiejnym krokiem doszłam do furtki i wcisnęłam pięciocyfrowy kod. Pchnęłam ją i kopnęłam butem żeby się zamknęła. Głośno zapukałam do drzwi i zaraz stanął przed nimi mój ojciec. Miał nietęgą miną na co ja wybuchłam jeszcze głośniejszym śmiechem.
-Co Ty wyrabiasz? -krzyknął gdy ściągałam buty
-Ale co? -udałam niewiniątko
-Avril... -mama weszła do przedpokoju i popatrzyła na mnie ze złością gdy całkiem zalana mocowałam się z obuwiem
-Dajcie spokój, idę spać, adios -weszłam na czworaka po schodach i skierowałam się do swojego pokoju. W pełnym ubraniu, położyłam się na łóżku i odpłynęłam w krainę Morfeusza.
-Kurwa -mruknęłam i z kłującym bólem głowy sięgnęłam po wodę postawioną na stoliku nocnym. Napiłam się parę łyków, i od razu przyniosło mi to ulgę. Z grymasem na twarzy zaczęłam przeszukiwać szafę w celu znalezienia czegoś do ubrania. Wyciągnęłam ubrania, i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic, i odkręciłam zimną wodę. Pozwoliłam krystalicznie zimnym kroplom spływać po moim ciele. Przyniosło to niesamowite orzeźwienie. Wyszłam z kabiny i założyłam czyste ubrania /klik/, zrobiłam mocny makijaż i rozczesałam długie, włosy. Zeszłam na parter domu, i zastałam rodzinę jedzącą śniadanie.
-Hej -mruknęłam -dzięki że mnie nie budziliście na śniadanie -spojrzałam na zegarek który wskazywał 12.
-Powinniśmy -rzuciła twardo moja matka
-No dobra, przesadziłam wczoraj trochę -wzięłam kromkę chleba i posmarowałam nutellą -ale nie przesadzajmy, jestem dorosła.
-Avril, ale co z tego że jesteś dorosła. Dorośli ludzie się tak nie upijają -ojciec pokręcił głową z niedowierzaniem
-Jest tyle przypadków że trzeba wypłukiwać alkohol z organizmu młodzieżowy, bo są tak nie odpowiedzialni. Nie chciałabym żeby przywieźli Ciebie na izbę w takim stanie -mama podała mi kubek z kawą
-Mamo nie zaczynaj tego tematu, Wy wszędzie widzicie tylko swoją pracę! Weźcie się ogarnijcie, bo interesuję Was tylko to! Z Tobą mamo można gadać tylko o tym co należy do działu medycyny, a z Tobą tatą o tym co należy do działu prawa! Ileż można tego słuchać! -wybuchłam i wzięłam posiłek do swojego pokoju. Położyłam talerz na białej pościeli leżącej na łóżku i wzięłam laptopa. Włączyłam Twittera, i zaczęłam pisać z przyjaciółmi oraz jeść kanapki. Po trzech godzinach nic nie robienia zeszłam na dół skąd unosił się zapach świeżo pieczonych babeczek. Weszłam do kuchni i wzięłam czekoladową muffinkę.
-Avril, masz rację co do tego -podeszli do mnie rodzice gdy mocowałam się ze ściągnięciem foremki do babeczek
-Wiem, ale nie mam zamiaru Was nawracać -zielony papier włożyłam do kosza na śmieci i wzięłam kęs wypieku
-Co z Twoim samochodem?
-Jadę po niego.
-To chodź, muszę jechać po papiery do kliniki to Cię podwiozę.
-Okej -wzięłam kluczyki i wsiadłam do metalicznego Audi A7. Usiadłam na miejscu pasażera i czekałam na moją mamę. Po chwili pojawiła się przy samochodzie i odpaliła silnik. W ciszy wyjechała z podjazdu i wjechała na drogę główną.
-U Satiany? -bardziej stwierdziła niż spytała
-Ta -mruknęłam patrząc na migające krajobrazy za oknem
-Czy Wam się to kiedyś znudzi -zatrzymała się na światłach
-O co Ci chodzi?
-O wieczne imprezy, co tydzień balujecie a Ty co dwa przychodzisz całkowicie zalana.
-Skończmy ten temat. Masz jakąś operację dzisiaj?
-Jeśli nic nagłego nie wystąpi to nie. A co, wybierasz się może gdzieś.
-No tak, ale to tylko na chwilę.
-Avril, nie.
-Mamo, muszę. Na góra godzinę. -zrobiłam maślane oczka -Dlaczego tu przyjechałyśmy? -popatrzyłam ze skrzywieniem na klinikę mojej mamy
-Po papiery -wysiadła z samochodu i popatrzyła na mnie -chodź, pomożesz mi je wziąć -niechętnie wysiadłam z samochodu i poszłam wraz z matką w kierunku drzwi wejściowych. Pchnęłam duże, szklane drzwi z napisem 'wejście' i skierowałyśmy się w stronę gabinetu. Wszyscy kłaniali nam się po drodze, na co ja posyłałam im ciepły uśmiech. Z radością weszłyśmy do dużego pomieszczenia i zaczęłyśmy zbierać papiery.
-Te też? -wskazałam na stertę leżących dokumentów na biurku
-Nie, te nie.
-Dzień dobry -ktoś zapukał do drzwi i wystawił przez nie głowę -można?
-Proszę bardzo -moja matka uśmiechnęła się a do jej gabinetu weszła brunetka, o delikatnym makijażu, ciemnych oczach, i ubrana w biały kitel.
-Pacjent z 12, skarży się na bóle brzucha, a że ja nie jestem chirurgiem to nie wiem do końca co to może być. Biorę pod uwagę tętniaka.
-A nie ma wolnych chirurgów?
-Nie ma, operują. Dwie planowe operację, i jedna nagły przypadek.
-A no to już idę. A Ty -popatrzyła na mnie surowo -poczekaj tu, i może ułożyć te papiery chronologicznie. -wskazała na starte białych kartek i wraz z lekarką wyszła z pomieszczenia. Usiadłam na białym, skórzanym fotelu i obkręciłam się parę razy wokół własnej osi. Otworzyłam leżącego laptopa na stole i wpisałam hasło. Weszłam na Twittera i zaczęłam przeglądać tweety znajomych. Odpisałam na parę i włączyłam muzykę. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę -mruknęłam i w drzwiach pojawiła się rudowłosa kobieta, w niebieskim stroju do operacji -dzień dobry.
-Dzień dobry, jest Lucy?
-Nie ma, poszła na konsultację. Pewnie będzie za chwilę. Poczeka pani?
-Tak, poczekam -usiadła na czerwonym fotelu w kącie pomieszczenia. -Ty to pewnie Avril?
-Tak. A pani?
-Eva, chirurg.
-Ciężka operacja?
-Dosyć, nagły przypadek. Wezwali mnie do kliniki z domu, miałam wolne dzisiaj. No ale cóż taki urok zawodu -uśmiechnęła się cierpko i biło od niej zmęczenie
-O Eva -mama weszła do pomieszczenia
-Cześć Lucy, Ty masz może dokumentację tego pacjenta z 19? Operowałam go teraz i chce od razu wszystko wypełnić.
-Tak, chyba tak -zaczęła szukać czegoś w stosie rzeczy -o proszę -podała jej niebieską teczkę.
-Dziękuje, a słyszałam że byłaś na konsultacji, coś poważnego?
-Nie, póki co nie. Ale mają mnie wzywać gdyby coś. A Ciebie z urlopu zerwali?
-Już drugi raz pod rząd, nie umieją sobie tu beze mnie poradzić.
-Do domu marsz!
-Tak jest pani dyrektor -kobiety zaśmiały się i ruda chirurg opuściła pomieszczenie.
-Idziemy mamo? -stanęłam obok drzwi wyjściowych -mam dość jak na dzisiaj.
-Tak, weź to -podała mi parę teczek i wyszłyśmy. Zamknęła drzwi i skierowałyśmy się w stronę auta.
-To ja wezmę swój samochód i załatwię swoją sprawę, i migiem wracam do domu, dobrze? -popatrzyłam z nadzieją w oczach na matkę
-Góra godzina.
-Tak jest -podwiozła mnie pod dom Satiany i wsiadłam do swojego samochodu. Poczekałam chwilę aż odjedzie i pojechałam w stronę bazy. Obróciłam się parę razy za siebie, patrząc czy nikt mnie nie obserwuję. Nikogo nie było. Weszłam do dużego budynku i skierowałam się w stronę biura szefowej.
-Avril, już myślałam że nie przyjedziesz. To on -podała mi fotografię chłopaka. Mat, zaraz będę musiała walczyć z tym przystojniakiem, to żart -będzie w okolicy za jakieś 20 minut.
-Dobra, idę się przebrać -popędziłam w stronę szatni i wyjęłam czarny obcisły strój. Założyłam go na siebie, a fotografię położyłam w szafce. Wyszłam na dwór, i stanęłam czekając na broń.
-O Avril, proszę -wysoki mężczyzna podał mi rewolwer
-Hej Britany -wzięłam do ręki pistolet i uśmiechnęłam się do przyjaciela
-Lubisz ryzyko?
-Jest ryzyko, jest zabawa -zaśmiałam się głośno.

2 komentarze:

  1. BOŻE JULIA, CO?
    COOOOOOOOO TO JEST?
    JAK TY TO NAPISAŁAŚ?
    JAKIM CUDEM NIE CZYTAŁAM JESZCZE NIC BARDZIEJ ZAJEBISTEGO!?
    JESTEŚ NAJLEPSZA NA ŚWIECIE, OMG PISZ SZYBKO NASTĘPNY ROZDZIAŁ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z poprzedniczką. Świetna fabuła, również czekam na następny rozdział :)
    Ale.. tak, teraz się będę wymądrzać (nie bierz tego do siebie) jeżeli piszesz, że Av wraca z imprezy i się kładzie, a za chwilę, że wstaje i się szykuje, oddziel to akapitem będzie bardziej widoczne i zrozumiałe i dla nas i dla Ciebie, wierz mi, wiem z doświadczenia xd no i powtórzenia. unikaj ich, nie jest ich dużo, więc luzik :)
    To chyba wszystkie zastrzeżenia.
    Jak już mówiłam podoba mi się fabuła, lubię takie historie, zwłaszcza jeżeli nie są ciągle o tych samych osobach i są koncepcją autora od początku do końca. Pisz dalej i się nie zniechęcaj (taka informacja mała, bo jednak masz już fanów, a nie chcemy zawieszenia bloga)
    Życzę weny słońce, to najważniejsze x

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WioskaSzablonów
Resurgere and Grinmir-stock