sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział III

-Cholera -mruknęłam pod nosem i schowałam się za drzewo. Nie zauważył mnie, ale nieświadomie szedł w moją stronę. Wzięłam głęboki oddech, i z prędkością światła schowałam się za drzewem, obok którego on przemierzał. Stanął przy małym krzaku, i rozejrzał się wkoło. Załadowałam karabin, i podbiegłam od tyłu, zasłaniając jego oczy swoją dłonią. -Witaj -szepnęłam zmysłowo do jego ucha
-Przeczuwałem to -mruknął, a ja w momencie jego rozkojarzenia wyrwałam broń z jego ręki i stanęłam na przeciwko niego z szyderczym uśmieszkiem
-A co byś zrobiła, gdybym powiedział Ci że jesteś piękna, zakochałem się i żebyś nie strzelała? -zmarszczył czoło ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem
-Zbyt trywialne -skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej -ale potraktuję Cie ulgowo -wymierzyłam w jego ramię i nacisnęłam spust.
-Myślałem że może patetyczne, no ale cóż -poddał się.

-Co z nim? -usiadłam na kanapie w gabinecie szefowej
-W porządku. Wykonano operację, i nic mu nie zagraża. Dobra robota Avril -uśmiechnęła się
-Jadę -wyszłam z budynku i wsiadłam do samochodu. Po parunastu minutach, dojechałam pod dom, i zaparkowałam samochód na podjeździe obok dwóch pozostałych aut. Cicho zamknęłam za sobą drzwi, i ściągnęłam buty. Nikogo nie było w salonie. Każdy z rodziców siedział w swoim gabinecie i uzupełniał papiery, a moje siostry były w swoich pokojach. Nałożyłam sobie paelle z owocami morza i usiadłam przy stole w jadalni. Leniwie zjadłam obiad i zapukałam do biura matki.
-Jestem i zjadłam obiad -oparłam się o framugę białych drzwi. Całe pomieszczenie było urządzone elegancko i ze smakiem. Meble były w kolorze dębu, trzy ściany biały kolor beżowy, a jedna na której były drzwi, miała położone drewniane pasy oddzielane srebrnymi paseczkami. Były na niej powieszone liczne certyfikaty, oraz dyplomy. Na przeciwko wejścia, były biblioteczka, rozpościerająca się na całą ścianę, a przed nią stało prawe narożne biurko, i czarny, skórzany fotel. Lewa ściana była przeszklona, zasłaniana jasnymi roletami. W kącie pokoju stała mała szafa, czerwony fotel, stolik do kawy, i lampa.
-To dobrze -nie odrywała wzroku od ekranu komputera -Lavigne, słucham -odebrała dzwoniący telefon -jakie komplikację? -oparła się o fotel i westchnęła -przyjadę.
-Co się stało?
-Postrzelony chłopak w ramię, wyciągnęli kule, ale jakieś nagłe komplikację.
-Mogę jechać?
-Po co? -zdziwiła się
-Chcę -skłamałam.
-Chodź -biegiem wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do samochodu. Droga minęła w ciszy, za co byłam wdzięczna. Weszłyśmy na oddział chirurgi, moja mama udała się na OIOM a ja usiadłam, czekając na nią.
-I co? -wstałam gdy wyszła z sali, zamykając za sobą delikatnie zasuwane drzwi.
-Krwotok, ale nic poważnego, udało się.
-To dobrze. Mogę wejść?
-Po co?
-Kumpel. -bez pytania ubrałam skafander szpitalny, i wślizgnęłam się do środka. Usadowiłam się na drewnianym krześle obok łóżka, i patrzyłam na śpiącego chłopaka. Włosy w nieładzie, z delikatnym uśmiechem na twarzy, wyglądał niezwykle pociągająco nawet po zabiegu.
-Co jest -podniósł leniwie powieki i rozejrzał się po pomieszczeniu -Co Ty tu robisz? -gwałtownie odsunął się na drugą połowę łóżka i popatrzył z przerażeniem w oczach na moją osobę
-Przyszłam odwiedzić przyjaciela, bo słyszałam że krzywda mu się stała przez jakąś wredną dziewczynę -uśmiechnęłam się porozumiewawczo. -Będziesz musiał jutro wcisnąć jakiś tani kit policji.
-Dlaczego tu przyszłaś? -jego wyraz twarzy i oczy, mówiły same za siebie- był zszokowany całą sytuacją.
-Polubiłam Cię na imprezie, a że potem musiałam Cię postrzelić to nic już nie jest moja wina -podniosłam ręce w geście poddania
-Ty jesteś chora -pokręcił głową z niedowierzaniem -ale nie martw się, jeszcze się odegram.
-Już się boję -wstałam z krzesła i poprawiłam bluzkę -idę już, wpadnę jutro zobaczyć jak czuję się mój przyjaciel -uśmiechnęłam się szyderczo i wyszłam z sali. Skierowałam się w stronę gabinetu mojej matki i weszłam bez pukania. Czytała coś na białej kartce i dopiero po chwili, zobaczyła że opieram się o drzwi z założonymi rękami na klatce piersiowej.
-Musimy już jechać -wstała z fotela i podała mi kartkę -idziemy dzisiaj całą rodziną na sympozjum profesor Walker.
-Ale mamo!
-Słucham? -otworzyła automatycznie drzwi samochodu
-Ja nie chce! Tam sami starzy profesorowie, lekarze, albo obrzydliwie rozpieszczone dzieciaki doktorków -trzasnęłam drzwiami auta
-Avril, Ty się zaliczasz do tej trzeciej sekty. Jedziesz i bez dyskusji. -tymi słowami zakończyła mój wywód, który miał na celu przedstawienie wad mojego pojawienia się na tym odczycie.
Z wściekłą miną weszłam do swojego pokoju, i zaczęłam buszować po mojej szafie. Po trzydziestu minutach, wybrałam odpowiednią kreację i poszłam do łazienki. Niektóre kosmyki włosów, pokręciłam lokówką, a na twarzy zrobiłam mocny makijaż. Przebrałam się z dziennego stroju w wieczorowy /klik/ i przejrzałam się w lustrze poprawiając swój wygląd. Zeszłam na dół, zahaczając obcasami o zielony materiał sukienki.

-Witam pani doktor! -podeszła do nas kobieta w średnim wieku, ubrana w czarną sukienkę, opinającą jej zgrabne ciało sukienkę, jasne szpilki i z mocnym makijażem ust.
-Dzień dobry -moja mama posłała jej ciepły uśmiech
-Avril, jak tyś wyrosła -światowej sławy hematolog uścisnęła mnie, że nie mogłam złapać oddechu przez krótki okres czasu
-Oj tak -matka poprawiła plątający się kosmyk włosów na moim ramieniu
-Dziecko, ja Cię chce zobaczyć jako absolwentkę medycyny na Uniwersytecie Harvard w Cambridge.
-Zobaczy mnie pani -uśmiechnęłam się stanowczo
-Temperamentna po mamie -kobiety zaśmiały się -Lucy, ile to ja razy mówiłam żebyś przyjechała do mojej kliniki na jakąś operacje? Będziemy teraz robić Pankreatoduodenektomie i potrzebuję Cię. Mamy zbyt słaby zespół jak na taki zabieg. Mogę na Ciebie liczyć?
-Jasne, przyjadę. Tylko kiedy?
-W sierpniu. Mam nadzieję że nie będzie kolidować z urlopem?
-Nie będzie, wolne mam w lipcu.
-Wspaniale -zaklaskała w dłonie -a Ty -wskazała na mnie palcem -również przyjedziesz, i będzie oglądać z boku. Musisz się uczyć -Walker pożegnała się z nami i poszła rozmawiać z resztą zaproszonych.

4 komentarze:

  1. Boże ja Cię kocham! Jak? Ja się pytam jak? Z dziewczynki, która nie potrafi sama napisać szkolnego wypracowania zmieniłaś się w prawdziwą artystkę! Po prostu kocham Twojego bloga, jesteś najlepsza w tym co robisz! Żaden After, czy Dark, to twoje opowiadanie jest najlepsze!
    Używasz słów jakich nie rozumiem, haha widać muszę się jeszcze poduczyć. Wszystko idealne, do jednej literki, do jednego znaku interpunkcyjnego. Nie muszę chyba pisać, że z niecierpliwością czekam na dalsze losy Avril ♥
    Kocham Cię xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam nadzieję na dłuższy opis walki ;c w sumie to nie rozumiem czemu go postrzeliła.. mam nadzieję, że następny rozdział więcej mi powie :) czekam x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w prologu i przez pozostałe rozdziały było na ten temat ;) x

      Usuń
  3. Ej słońce! Kindzia domaga się kolejnego rozdziału, bo nie ma co czytać i dopadła ją nuda. Pozdrawiam xdd

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WioskaSzablonów
Resurgere and Grinmir-stock