środa, 18 czerwca 2014

ZAWIESZONE.

Do odwołania x

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział VI

Usiadłam na sofie, i schowałam twarz w dłoniach. Nie miałam pojęcia co to niby miało być. Przez jakiś szantaż naraziłam ludzkie życie. Nie mogłam się jej dać, ale przecież nie ma nawet pewności czy teraz będę miała spokój. Takiej osobie jak Blee, nie można ufać.
-Tu jesteś. -Moja mama weszła do lekarskiego, i usiadła obok mnie. 
-Co wpisałaś do karty? -Podniosłam lekko głowę. 
-Gdyby coś to Eva mi asystowała, ale to jest zgodne  prawem. Jesteś studentką. 
-Ale... -Nie dane mi było dokończyć.
-Jedź do domu, jeśli stan gwałtownie się pogorszy będę dzwonić.
-To przeze mnie? -Poprawiłam jedną z szelek.
-W szyciu nie da się niczego zepsuć.
-Ale on miał tylko postrzeloną rękę!
-Avril, uspokój się. Miał lekko poturbowaną wątrobę, więc wykonaliśmy zabieg, a to że były komplikacje i trzeba było reoperować, nikt tego nie mógł przewidzieć.
-Cholera, po co ja chciałam operować.
-Powiedziałam Ci, że to nie Twoja wina! Tak się zdarza! -Krzyknęła, patrząc lodowatymi tęczówkami wprost w moje oczy.
-Nie Tobie. -Rzuciłam twardo.
-Organizm był słaby. -Rozpuściła włosy z koka. -A Ty tylko szyłaś i trzymałaś haki. -Zaśmiała się.
-Nie pojadę z Tobą do Walker. -Wzięłam torebkę do ręki.
-Jeszcze zobaczysz. -Wyminęła mnie, i włączyła ekspres. W momencie zapach świeżo mielonej kawy rozniósł się po oddziale chirurgi naczyniowej. Zrezygnowana wzięłam kluczyki do samochodu, i wyszłam z kliniki. Usiadłam na ławce obok i wystukałam szybkiego sms'a do Satiany z prośbą o spotkanie. Po chwili dostałam odpowiedź, i wsiadłam do samochodu. Musiałam ochłonąć po tym całym zdarzeniu.

-Opanuj się. -Przyjaciółka wyciągnęła mi papierosa z ust, i rzuciła na trawę, dobijając butem.
-Dobra, dobra, dobra. To nie moja wina. Ale ta cała Blee nie da mi spokoju. -Poprawiłam kosmyk włosów, który uparcie spadał mi na twarz.
-Gdzie się podziała ta Avril sprzed niedawna?
-Po prostu te studia, ten chłopak. Boję się. Ona jest nieprzewidywalna.
-Starzejesz się. -Klepnęła mnie dłonią w kolano, a ja zachichotałam.


-Wiesz co, wpadłam na pomysł. -Przygryzłam wargę. -Mam ochotę na trochę zabawy. -Triumfując zarzuciłam włosy do tyłu. 
-Czyim kosztem? -Podeszła do lustra, i poprawiła crop top. 
-Blee, Mat'a.
-A Britany'ego?
-Skąd wiesz? -Spojrzałam na nią zaciekawiona.
-Nie kochasz go. Przecież wiem.
-A dlaczego mam być cały czas sama?
-A może lepiej znaleźć sobie kogoś do kogo coś czujesz? -Spojrzała na mnie kpiąco.
-Nie ma jeszcze takiego. 
-Wolisz młodszych? -Podniosła brwi ku górze.
-Z kim ja się zadaję. -Mruknęłam sama do siebie. Przeszedł mi już smutek i złość. Nie przejmowałam się nimi, teraz to ja miałam na nich haczyka. Teraz to ja miałam pomysł co zrobić, aby tej dwójce 'szalonych' osób utrzeć nosa. Potrzebowałam jedynie do tego mojego chłopaka, który był na moje każde zawołanie. Teraz zdałam sobie sprawę że jestem fałszywa, ale przecież na tym polegała zabawa. 



© Agata | WioskaSzablonów
Resurgere and Grinmir-stock